Hmm, polskie i proste - "Jesteś szalona" - wiejski discopolowy klasyk .
Z takich prostszych zbudowanych na 4 akordach (ale nieco "wyrafinowanych" bo jeden septymowy, inny molowy ) to piosenka D-Bomb "O Ela, Ela" (nie mylić z utworem Chłopców z Placu Broni).

O akademikach to coś wiem bo mieszkam już jakiś czas w jednym .

Co do zespołu Łzy to przyznam Narcyz jest piękny i są też inne (wymienie moje ulubione ) np. słynna Agnieszka, Gdybyś Był, Wróciłam, Twoja ot Tak, Anastazja Jestem, Przepraszam Cię, Gdy na Was Patrzę, Jestem Jaka Jestem, Pierwsza Łza, Tańcz zaprosili Cię na Bal.

PS. Nareszcie forum zaczyna kwitnąć Jak pójdzie tak dalej to dodam nowy dział specjalnie dla tego typu rozmów .

A jak mnie to cieszy, że kwitnie. Pomysłów pełno, a ponieważ dzisiaj wróciłem z Festiwalu w Nowym Sączu (było fantastycznie) to do koncertu w Łodzi przyjrzę im się wszystkim i w ogóle bardzo dziękuję.
Prząśniczki Benek zrobił już w dwóch wersjach, ale na koncert w Teatrze Wielkim w Łodzi szykuje trzecią. Niezłe jest. Do disco polo się przymierzamy od dawna, ale nijak lepszego pomysłu niz "że za dwieście lat będzie tak samo " nie idzie znaleźć. Jeszczce z jakąś prześmiewczą literaturą bysmy sobie poradzili, ale muzycznie to jest taki banał, że chyba nie potrafimy tego anni zagrać, ani zaaranżować. Juz nie mówiąć o wokalach. Ale trzeba tego dotknać i mam nadzieję, że do lata jakiś zjawiskowy pomysł, nie na utwór, ale na jego komentarz i muzyczny i tekstowy nam przyjdzie do głowy. Ja sobie doskonale zdaję sprawę z tego, że ludzie szaleją przy "jestes szalona", ale chyba nie do końca o to nam chodzi , żeby szaleli przy naszej przeróbce tegoż. Nie negując popularności disco polo uważam, że tak samo spłaszcza ono umysły młodych ludzi jak tańce z gwiazdami, czy inne idotyzmy telewizyjne, których jedynym celem jest podanie ludziom jak najbanalniejszej treści, żeby nawet na chwilę nie musieli właczać umysłu. No chyba, że w przerwie na reklamy. Wtedy musza przemysleć, czy wejść w taką, a nie inna linię kosmetyczna, albo nowy rewelacyjny odplamiacz. Pisze zupełnie szczerze. Nie można przechodzić obok takiego zjawiska jak disco polo obojętnie, ale z ponieważ to jest banał banałów, to nawet mnie odrzuca. No po prostu nie układa się nam to ani w głowach, ani w nutach. Może jest też w tej niechęci do rozwijania wątku discopolowego coś takiego-
śmiać się z cynicznych głupków - nie wypada, to że tłumy ludzi na wiejskich dyskotekach szaleją jest zjawiskiem żałosnym i ubogim , bo sami są ubodzy duchowo. Z drugiej strony jacy mają być jak nie mają dostępu do innej treści jak tak banalna chałtura. I na koniec. Nie zostawimy tego tematu na boku. Mamy pomysł z kolegami, żeby zagrać koncert w ogromnej wiejskiej dyskotece. Nasz koncert. Dla kilku tysięcy ludzi. Wtedy zagramy kilka kawałków disco-polo- ale czysto bez żadnych smyków i zagramy nasze rzeczy. Nie po to , żeby udowadniać, że coś jest lepsze , bo to oczywiste, ale po to, żeby widzowie złapali skalę. Porównanie. Mieszkam przeciez od kilku lat na wsi i widzę tych ludzi na codzień. Bawia się przy tym co mają pod ręką, co mogą bezkarnie kopiować, i co rozumieją. Ale z drugiej też maja drugą stronę swojej wrażliwości i czasami pytają się, czy nie mogliby przyjechać na nasz koncert. Czyli skomplikowane to wszystko. Jak się ułoży w głowie i powstanie super pomysł to go zrealizujemy. Boysów zrobiliśmy raz w Mragowie, widowni bardzo się podobało, ale nie żarty z tematu, a po prostu kawałek. A nas tak bolały zęby, że jak z Waldkeim montowaliśmy płytę DVD z Mrągowa to wycięlismy ten kawałek. Poczuliśmy nagle, że na tym małym krążku nijak obok siebie nie pasuja Boysi Piazzola czy aranżancje Benka. Wiećej juz w tym poście nie napiszę bo się zaplączę. Czsekam na Wasze opinie.

Na temat disco polo + wieś też coś wiem - tak się stało że od urodzenia mieszkam na wiosce (i nie chodzi tu o Wrocław ). To prawda, że ludzi kręci prymitywna muzyka, taka przy której można się bawić nawet po kilkunastu kolejkach.. Właśnie, bawić to słowo ma tutaj szczególne znaczenie. Każdy chciałby kojarzyć słowo muzyka z zabawą. Problem w tym, że ludzie nie potrafią myśleć jednocześnie się bawiąc, albo po prostu nie chcą myśleć. To co robicie (czyli cały program FD) to świetna inicjatywa bo bawi jednocześnie zmuszając do uruchomienia szarych komórek. Tylko co jeśli wielu już prymitywnie ukształtowało swoją muzyczną wrażliwość w młodości. Co smutniejsze to wcale nie jest winą młodych. Czego może nauczyć się dziecko żyjące na wsi z dala od wszelkich ośrodków kultury. Oczywiście są jakieś miejsca w gminach, gdzie przy ogromnym zapale możnaby się czegoś nauczyć. W małych miasteczkach są nawet szkoły muzyczne, ale co z tego, skoro tam króluje klasyka i megasztywne podejście do niej. Mimo, że nauczyciele nie tolerują "nieklasycznych" wykonań to nie wierzę, że są tacy w głębi duszy, ale że zmusza ich do tego system. Nie chcę rozpisywać się na temat tego dlaczego uważam, że system edukacji muzycznej w Polsce jest strasznie biedny bo pewnie nikogo nie będzie to interesowało..

Co do wykonywania aranżacji disco polo.
Tutaj nie chodzi może o disco polo, ale o popularne piosenki. Popularne, czyli takie które znają ludzie (nawet ze wsi..). Ludzie (młodzi) znają to, co słychać w RMF FM, Radio Zet, MTV, Viva itd. oraz na dyskotekach. Warto zauważyć, że te stacje promują to, za co płacą im wytwórnie (i puszczają tę samą piosenkę kilka razy dziennie po to, żeby się wreszcie "spodobała"). Są oczywiście alternatywy typu Radio Trójka, Last.fm, Pandora.com i inne internetowe stacje radiowe gdzie można posłuchać wielu ciekawych rzeczy. Tylko człowiek dowiaduje się o nich zbyt późno, albo zbyt późno dojrzewa aby zrozumieć ich zalety.

Nie wiem co dokładnie jest Waszą ambicją, czy próba zmiany podejścia do muzyki czy jedynie wprowadzenie do kultury nowego stylu. Ja bardzo chciałbym coś zmienić. Dlatego na początek próbowałbym nauczyć ludzi szacunku do instrumentów, gry i śpiewu na żywo. Młodych bardziej kręci kilka prostych dźwięków znanej piosenki niż np. wirtuozowski Czardasz. Jeśli im się już podoba to dobrze, nie należy się załamywać, że to jest prymitywne. Powoli u takiego człowieka zaczyna rodzić się myśl, która mówi że jednak fajnie jest na czymś grać bo można grać dla ludzi bawiąc ich. Może taka osoba z biegiem czasu zacznie dostrzegać piękno bardziej wyrafinowanych melodii i rozumieć trud jaki trzeba wkładać w ich wynkonywanie/komponowanie itd.

Nie mam tu na myśli tego, żeby całe koncerty składały się tylko z tego, broń Boże. Na każdym z nich przydałyby się jedynie 2,3 piosenki z najnowszych list przebojów.

Nie wiem, czy zgadzacie się chociaż z częścią tego co napisałem - miałem już trochę do czynienia z uczeniem młodzieży, która rozpoczynała swoją muzyczną przygodę na różnych instrumentach, obserwując co im się podoba i dlaczego. Stąd moje przemyślenia.

Pozdrawiam